Kolejna ofiara Kaźmierskiej. Dlaczego policja nie reagowała na przemoc?
Portal Goniec.pl ujawnił niedawno, że dzisiejsza gwiazda telewizji, Dagmara Kaźmierska, jako stręczycielka w agencji towarzyskiej, miała stosować przemoc wobec podwładnych. Kaźmierska miała także zlecić zgwałcenie 24-letniej wówczas dziewczyny w zemście za to, że przestała pracować w agencji. Wcześniej miała ją pobić. Portal ustalił też, że Kaźmierska miała dotkliwie pobić 23-letnią ciężarną pracownicę, a po porodzie namówić ją do oddania dziecka do adopcji.
Teraz serwis Goniec.pl opublikował historię kolejnej ofiary celebrytki, Bernadetty Ch., która miała być zmuszona do płacenia haraczu za wolność.
Haracz za wolność. Zeznania kolejnej ofiary Kaźmierskiej
Jak ustaliła prokuratura, opisywana sytuacja miała miejsce w 2008 roku. Wówczas wściekłość Dagmary Kaźmierskiej wywołała ucieczka jednej z pracownic agencji towarzyskiej "Heidi" – Bernadetty Ch., znanej jako "Babsi". Kobieta była wieloletnią pracownicą stręczycielki i była najczęściej wybierana przez klientów. Była już wyraźnie zmęczona psychicznie i fizycznie, a także wszechobecną atmosferą przemocy i strachu. Nadużywała alkoholu, za co musiała płacić alfonsom kary finansowe. Jak wynika z jej zeznań, pracownice miały być bite przez jednego z alfonsów – Heńka, którego bały się najbardziej. "Jak mnie uderzył albo wywalał za drzwi, to ja zawsze dzwoniłam na policję i prosiłam, żeby zabrali mnie do domu" – zeznała Bernadetta Ch. w sądzie.
Po jednej z awantur, kobieta podjęła decyzję o ucieczce z "Heidi". Pomógł jej klient, z którym się zaprzyjaźniła i spotykała poza "pracą". Mężczyzna o imieniu Leszek nie spodziewał się jednak, że będą go śledzić alfonsi z "Heidi".
"Otworzyli drzwi mojego samochodu. Heniek wsiadł na tylną kanapę. Drugi mężczyzna otworzył drzwi od strony, gdzie siedziała Bernadetta i oparł się o samochód. Heniek zadał mi pytanie: Czy to ładnie wykradać panienki, czyjąś pracę i zarobek?. Nie wiem, co mu odpowiedziałem. Byłem przerażony. On się do mnie odzywał w sposób bandycki. Ten drugi nic nie mówił. Heniek powiedział do mnie tak: Wziąłeś tą dziewczynę, to teraz dawaj mi 500 zł i możesz z nią jechać w c**j, a jak nie to nie poznam swojego samochodu. Wrzeszczał i cały czas kopał w oparcie mojego fotela" – zeznawał
W związku z tym, że nie miał przy sobie pieniędzy, ludzie Kaźmierskiej mieli odebrać mu dowód osobisty, zabrać 100 złotych i dać dobę na uregulowanie "długu". Przerażony mężczyzna pożyczył brakujące 400 złotych i udał się do "Heidi".
Dlaczego policja nie reagowała?. "Oni byli też klientami agencji"
Goniec.pl opisuje także, jak na to wszystko miała reagować policja. Z ustaleń wynika, że przyjeżdżający na miejsce funkcjonariusze korzystali z gościnności agencji i grozili poszkodowanej kobiecie.
"Interweniujący funkcjonariusze mieli jednak dostawać kawę od obsługi lokalu, a Babsi straszyć, że jeśli się nie uspokoi, to oni wezmą ją na dołek. W sądzie Bernadetta będzie się żalić, że "Łysemu" po tych interwencjach nigdy nie postawiono zarzutów" – czytamy.
Iwetta F., jedna z innych kobiet zatrudnionych w agencji, tłumaczyła prokurator prowadzącej śledztwo, skąd wynikała bierność policji.
"Interweniujący policjanci byli z Kłodzka. Oni byli też klientami agencji, a wcześniej nas spisywali. (...) Ja jeździłam też świadczyć usługi seksualne dla policjantów w Kłodzku (...) Jak przyjeżdżali do klubu, to korzystali z dziewczyn za darmo. Do komisariatu jeździłam zawsze wieczorem, dyżurny mnie wpuszczał (...) Robiliśmy to zawsze w tym samym pokoju, na biurku" – zeznawała.